Jezioro tonęło we mgle i ciszy. Nieruchoma tafla ginęła w oddali. Bezlistne drzewa spijały spływającą z drugiego brzegu białą wilgoć. Świat zamarł. Jedynie para kaczek orała taflę. Było zimno i mokro. Zapiąłem pod samą szyje, ubraną po raz pierwszy tej jesieni, starą zimową kurtkę.
Pomyślałem, że tak właśnie musiał wyglądać Hadesowy Styks. Za chwilę z mgły wyłoni się na swej łodzi Charon i zaprosi mnie starczą dłonią do środka. Odmówiłbym, bo jeszcze nie pora. Stałem nad jesienną wodą i dumałem o tych co są już po tamtej stronie, o ile jest tamta strona, ale to okaże się za czas jakiś.