Archiwa kategorii: Zapiski z podróży

Piec

0

Piec kuchenny jest duszą starego domu. Pali się w nim od rana do wieczora. Wokół niego toczy się życie, zwłaszcza w dni chłodniejsze, kiedy reszta domu zanurzona jest w zimnie. Jest jak prehistoryczne ognisko w jaskini, albo innej kryjówce. Ogień ujarzmiony, dający ciepło, gotowaną strawę i bezpieczeństwo.

Czytaj dalej

Miejsca bezludne

Planując eksplorację pałaców dawnych Prus Zachodnich, pomyślałem, że noc spędzę na plaży. No może prawie na plaży, bo wtargnięcie żółwiem w złote bałtyckie piaski skończyłoby się, jak to mówią łofrołdowcy – wtopą. Żółwik osiadł by tam po wsze czasy niczym pordzewiały wyrzucony na brzeg wrak statku.

Czytaj dalej

Żółwik, Krzyżak, Hołowczyc, pies z kiwającą głową i ja – cz.4

– Czy ktoś mógłby przegonić do jasnej cholery te muchy? – odezwał się z szoferki pies kiwający głową – cały już jestem obsrany.
– To ty mówisz?? – zdumiałem się wielce.
– On mówi! – wykrzyknął ze swojego pudełka równie zdumiony Hołek.
– A mówię, mówię, ale się nie odzywałem, bo o czym tu gadać, jak co chwilę muszę na tych waszych polskich drogach machać tą moją biedną głową.

Czytaj dalej

Żółwik, Krzyżak, Hołowczyc, pies z kiwającą głową i ja – cz.3

Postanowiłem trzymać się głównych dróg, gdzie mogłem liczyć (taką miałem nadzieję) na pomoc braci ciężarowej. Fraglesowóz piszczący na południe skierowałem. Hołek dostał zadanie poprowadzić nas łukiem przez południowe Mazury do domu.
– Moja noga nigdy więcej tu nie postanie! – pomyślałem mijając tablicę z napisem koniec Gołdapi.

Czytaj dalej

Żółwik, Krzyżak, Hołowczyc, pies z kiwającą głową i ja – cz.2

Hołek pomógł trafić na położone nad jeziorem pole namiotowe w Gołdapi.
– Może być? – spytałem towarzystwo, tzn. zbolałego żółwia, psa kiwającego głową, Hołka i to skrzypiące germańskie nasienie. Pies kiwający głową pokiwał głową. Hołek nie odpowiedział nic bo już pożegnał się (Jesteś u celu, prowadził cię Krzysztof Hołowczyc, pozdrawiam) i poszedł spać w swoim pudełku. Krzyżak wypiszczał coś po niemiecku co zabrzmiało jak „lek miś am Arsz!”. Może ktoś wie co to znaczy?

Czytaj dalej

Żółwik, Krzyżak, Hołowczyc, pies z kiwającą głową i ja

Pierwsza zaczęła się drzeć lampka oliwna. Prawdę powiedziawszy odzywała się (gdy się zapala to odzywa się brzęczyk) już parę dni przed wyjazdem. Mechanik przy okazji zmiany oleju, zmienił czujnik. Bez powodzenia. Gdy przyjechałem z reklamacją, wzruszył ramionami i powiedział, że to pewnie elektryka. Coś widać nie styka. On nie da rady, bo prądu się boi.

Czytaj dalej

Zapadłe

Za Bytowem w stronę Miastka droga psuje się. Kluczy wśród pagórków, które wyżłobił lodowiec, przecina senne małe miasteczka i wioski. Nie da się jechać szybciej niż sześćdziesiątką, góra siedemdziesiątką. Za bardzo trzęsie. Zresztą po co tak gnać? Po to by być dziesięć minut szybciej na miejscu? Co to jest dziesięć minut wobec wieczności ;-)

Czytaj dalej

O lizaniu

Małe miasteczka mają pecha. Zwłaszcza te leżące niedaleko dużych miast, albo przy ruchliwych trasach. Omijamy je obwodnicami pędząc w góry albo nad morze, albo przeciskamy się przez centrum, klnąc na kolejne czerwone światła. Nieraz przez głowę przemknie myśl – o jak tu ładnie, trzeba by się zatrzymać, zwiedzić. Cóż droga daleka, nie ma czasu, może następnym razem.

Czytaj dalej