W przedostatni dzień pojechałem z Bodziem na Łyczaków. Pogoda popsuła się, siąpiło. Szarość sączyła się z nieba. Lwów postarzał się, zbrzydł, a może to przesyt tym miastem sprawił, że zacząłem patrzeć na niego krytycznym okiem?
Archiwa kategorii: Zapiski z podróży
Sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem
W zwiedzaniu grupowym jest tyle samo przyjemności co w seksie, znaczy grupowym seksie. Postawiasz więc wieczorem, lecząc obolałe stopy, wstać wcześnie rano (może się uda) i w miasto zanurzyć się samotnie.
Marsz opłotkami
Zarwana noc odespana. Można ruszać w miasto. Poprowadzi was Pan Bogdan, złoto zębny Lwowiak, przewodnik. Na sam przód mowa wstępna. Kto, kiedy, jak i dlaczego. Wszystko to przeczytałeś w przewodniku więc nie słuchasz uważnie. Reszta grupy (sami faceci) też za bardzo nie może skupić, zwłaszcza ci młodsi. Bez skrępowania oglądają się za przedstawicielkami płci odmiennej, a trzeba przyznać, jest za czym się oglądać. Co rusz mija was przedstawicielka płci przeciwnej o nogach do nieba, płynąca z gracją w szpilkach po nierównym bruku.
Udomowienie hotelowego pokoju
Zmęczony po podróży, dostajesz klucz z zielonym breloczkiem z plastiku. Ktoś niestarannie białą farbą wymalował na nim numer twojego pokoju. Otwierasz sfatygowane drzwi i witasz się z miejscem, które stanie się twoim domem na najbliższe kilka dni.
Powiew wschodu
Zaspany ciągniesz swój dobytek w małym zielonym wózku na dwóch kółkach, wystukujących pieśń podróżników przełomu 20/21 wieku. Jest szósta rano ichniego czasu. Dworzec ładny, secesyjny, odnowiony. Wychodzisz na zewnątrz i cofasz się w czasie o co najmniej 20 lat. Moskwicze, stare łady, i zdezelowane mercedesy. Kłębiący się tłum o wschodnich rysach i kruczych włosach, próbuje namówić cię na podróż kibitką, albo zamieszkanie w „apartjamieńcie”, którym może okazać się skromnie umeblowanym pokojem w rozpadającym się bloku z betonu, na obrzeżu tego miasta.
Znów będą wakacje, na pewno mam rację!
Rozmakałem w wannie pełnej wrzątku, gdy nagle uświadomiłem sobie, że do wakacji zostały tylko cztery miesiące! Jak to cztery? Zaraz, zaraz, marzec, kwiecień, maj i czerwiec. Jak byk cztery miesiące!
– Eureka! – krzyknąłem wyskakując z topieli. Już miałem pędzić się dzielić tą wieścią, ale w porę oprzytomniałem, wytarłem, i okryłem białe, spragnione słońca i ciepła ciało.
W świętym mieście
Dziunia urodziła się głodem w oczach. Godzinami potrafi wpatrywać się w pustą miskę, a gdy nie przynosi to efektu, trąca ją z wyrzutem czarnym mokrym nosem. Jest jeszcze bardzo młoda. Figlując wpada na meble, kwiaty, ludzi.
Prowincjusz w stolicy cd.
Samoloty lądujące na Okęciu, nadlatują od strony Piaseczna, ewentualnie Góry Kalwarii, i tuż za wioską Siedliska zataczają łuk, ustawiając się w ścieżce podejścia. Pas znajduje się około 5 kilometrów w linii prostej.
Prowincjusz w stolicy
Warszawa – „kocham” to miasto. Cudzysłów użyty z premedytacją. Ono o tym wie i robi wszystko wszystko, aby nasz związek pogłębić. Kiedy tu jestem, zawsze się coś dzieje. Dlatego robię wszystko aby związek pielęgnować na odległość. Niestety brat warszawiak żeni się dziś.
Sromowce Niżne
Sromowce Niżne to mieścinka na końcu świata. Raptem tysiąc mieszkańców. W sezonie dziesięć razy tyle. Prowadzi tam, wijąca się wzdłuż Dunajca i kończąca u podnóża Trzech Koron, droga.